Geoblog.pl    Krokwnieznane    Podróże    Dubaj- Sri Lanka - Australia i Azja Płd- Wsch    Stop w BKK
Zwiń mapę
2015
22
lut

Stop w BKK

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 42977 km
 
Rano z naszego hotelu odebrał nas bus, który miał nas zawieźć prosto do stolicy (70 zł). Bez przesiadek i dłuższych postojów. I faktycznie byliśmy na miejscu o planowanej godzinie, czyli o 16. Zostawiliśmy bagaże w hotelu, tym samym co ostatnio- Erawan, i poszliśmy na ostatni spacer po okolicy. Następnego dnia z samego rana Natalia miała lot do Pl. Więc obowiązkowo musieliśmy zaliczyć masaż stóp, zjeść naleśnika na ulicy, kupić pamiątki. Na rogu ulicy równoległej do Khao San, stało Adama ulubione stoisko z jedzeniem- kaczką i golonką. Ostatnim razem go nie było. Oczywiście Adam nie mógł odpuścić golonki, ja też się skusiłam, bo jest wyjątkowo dobra. Natalia znowu spojrzała z niechęcią na miejsce naszego posiłku- 3 stoliki na ulicy, plastikowe krzesełka i wózek z jedzeniem. Ale jak tylko spróbowała mięsa, to zwariowała. I zjadła porcję taty. Śmialiśmy się, że dopiero ostatniego dnia polubiła coś tajskiego. Ale nie dziwie się, to miejsce polecam każdemu- tuż obok dużego złotnika na rogu ulicy, otoczone innymi straganami z pad thai, owocami i sokami.
Gdy brzuchy były pełne poszliśmy zrelaksować się na masażu stóp.
Zrobiło się ciemno, postanowiliśmy iść w kierunku hotelu przecinając Khao San i ku naszemu zdziwieniu ulica żyła i była pełna staganów, barów i oczywiście ludzi. Wyglądała tak, jak ją zapamiętaliśmy z naszej poprzedniej podróży. Była niedziela, być może tylko w weekendy ulica odżywa, nie ma restrykcji, co do rozstawiania straganów i stolików. Zobaczymy jutro wieczorem.
Musimy zostać w Bkk jeszcze jedną noc, bo czekamy na wizę do Birmy. Można ja zrobić samodzielnie- iść z rana o 8 do ambasady, wypełnić wniosek i dołączyć do niego 2 zdjęcia, zapłacić 1200 bathów, poczekać kilka godzin i odebrać gotowy paszport ok 16. Ze względu, że Adam rano jechał na lotnisko z córką, postanowiliśmy to zlecić agencji- fakt przepłaca się trochę, ale jak doliczy się koszt taksówek do ambasady + godziny czekania, to wyjdzie tylko trochę więcej.

Adam wrócił z lotniska i zostaliśmy sami. Od prawie dwóch miesięcy, mieliśmy obok siebie znajomych, rodziców i Natalię. Teraz zostaliśmy ponownie sami. Więc zrobiliśmy sobie dzień randkowy. Pojechaliśmy do centrum handlowego Siem Paragon, wiedzieliśmy, że tam jest kino, więc nie chcieliśmy szukać niczego innego. Kino robi wrażenie, duże sale, ładne hole z wygodnymi kanapami. Cenowo podobnie jak u nas.
Ciekawe było to, że przed filmem, po puszczeniu reklam i trailerów, puszczony został film o królu Tajlandii. Wszyscy zebrani wstali i w skupieniu oglądali (co niektórzy ze łzami w oczach) krótki film przedstawiający władcę i jego dokonania.

Po filmie skusiliśmy się na sushi- płacisz raz 350 bathów (35zł), jesz i pijesz ile chcesz. W dodatku masz przed sobą garnuszek z wywarem, w którym możesz ugotować sobie zupę - różne dodatki do niej: jak mięsa, owoce morza i warzywa kręcą się na taśmie dokoła baru.
Chyba nie muszę dodawać, że po godzinie wytoczyliśmy się z tego miejsca.
Siam Paragon to luksusowe butiki, natomiast Siam Center, to klimatyczne kawiarnie i nietypowe butiki z oryginalnymi ubraniami i fantastycznym wystrojem. Nigdzie nie widziałam takich dekoracji sklepowych jak tam. Nawet, jak się nie ma ochoty na zakupy, z ciekawości można się przejść po tym centrum (będąc w pobliżu).

Wieczorem chcieliśmy pójść na drinka do jakiegoś sky baru. Coś wypić i podziwiać Bangkok nocą. Najbliższy z nich Red Sky znajdował się niedaleko, 5 min od Siam Paragon. Bar znajduje się na 55 piętrze wieżowca. Niestety ze względu na nieodpowiedni ubiór- czyli japonki i shorty, nie wpuścili Adama do środka. Czuliśmy, że tak będzie, ale chcieliśmy spróbować. Weszłam tylko na chwilę zobaczyć panoramę, która oczywiście mnie zachwyciła. Głupie japonki ;)

Wróciliśmy w nasze rejony, przeszliśmy przez Khao San, które dzisiaj było spokojniejsze niż dnia poprzedniego. Chyba nasza teoria o weekendowym ożywaniu tej ulicy się sprawdziła. Odebraliśmy nasze paszporty i wróciliśmy do hotelu. Lot mieliśmy następnego dnia wieczorem, ale musieliśmy się nieco dokształcić. Bo Birmy nie planowaliśmy, dlatego jutrzejszy dzień spędzimy w miejscu z wifi i z grubsza zaplanujemy naszą kolejną podróż.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 31 komentarzy31 1018 zdjęć1018 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
22.07.2015 - 07.08.2015