Geoblog.pl    Krokwnieznane    Podróże    Dubaj- Sri Lanka - Australia i Azja Płd- Wsch    Angkor Wat
Zwiń mapę
2015
10
lut

Angkor Wat

 
Kambodża
Kambodża, Siem Reap
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 42155 km
 
Z samego rana- 4:30- wzięliśmy taksówkę (10zł) na dworzec kolejowy. Kupiliśmy bilety na trzecią klasę (3 bilety za 15zł)- innej nie mieli- i wsiedliśmy do pociągu. 6 godz. jazdy do granicy tajsko- kambodżańskiej. Pociąg był w miarę czysty i początkowo pusty. Ale na każdej kolejnej stacji wagony się zapełniały tubylcami jadącymi do pracy czy szkoły. Nasz wagon miał wydzielone miejsca dla mnichów i urzędników. Na każdej stacji wsiadały kobiety z koszami pełnymi tajskich przysmaków. Skusiliśmy się jedynie na kiść małych bananów. Mogliśmy przyjrzeć się lokalnej ludności i ich zachowaniu, dlatego też pierwszy etap podróży minął całkiem szybko.

Wysiedliśmy z pociągu i musieliśmy złapać tuk tuka, który dowiezie nas do granicy. Nie mieliśmy z tym problemu, bo tłum kierowców czekał na przyjezdnych. Za 10 zł dojechaliśmy do granicy. Najpierw przeszliśmy kontrolę po stronie tajskiej, a następnie udaliśmy się do biura w celu zakupienia wizy kambodżańskiej. Wiza kosztuje 30 $. Można ją kupić na miejscu lub przez internet. Problem polega na tym, że na granicy urzędnicy oraz podstawieni "urzędnicy" naciągają turystów na inne koszta. Składając formularz o wizę trzeba do niego dołączyć zdjęcie. Jego brak- dodatkowa opłata. Ponadto urzędnicy dodali sobie inną dodatkową opłatę- 10 zł od osoby w sumie nie wiadomo za co. Wiele osób się wkurza i wykłóca, że nie zapłaci tej kwoty. Jednym się udaje, innym nie. Czwórka Polaków przed nami po złożeniu wniosku, oświadczyła, że nie zapłaci tej dodatkowej kwoty, to urzędnik im odpowiedział, że w takim razie nie odda im ich paszportów. I co mogli więcej zrobić?. Będąc w kolejce zaraz po nich nie mieliśmy szans na uniknięcie opłaty. Po kontroli paszportowej, największą misją było znalezienie transportu do Siem Reap. Są dwie opcje: taksówka za 40 $ lub autobus za 10 $ od osoby, czyli przy trzech osobach taksówka wychodzi tylko 10 $ drożej, ale jedzie o połowę krócej i dowozi pod sam hotel. Przy czym trzeba uważać, żeby nie wsiąść do niewłaściwego auta. Podobno na granicy grasują na turystów mafie taksówkowe, które okradają ich z wartościowych rzeczy. Nie sprawdziliśmy tego na własnej skórze, więc ciężko mi powiedzieć ile w tym prawdy. Wsiedliśmy w darmowego busa, który podwiózł nas do dużej stacji. Tam mieliśmy nadzieję złapać odpowiednią i bezpieczną taxi, ewentualnie autobus.
Spotkaliśmy tam też czwórkę Polaków z Krakowa, tych, co w biurze wizowym, więc postanowiliśmy razem jechać autobusem. Podróż minęła szybko, bo miło nam się rozmawiało na wszystkie tematy.

Dopiero jak dotarliśmy do hotelu (musieliśmy wziąć tuk tuka ze stacji autobusów- 8$) poczuliśmy jak bardzo jesteśmy zmęczeni. Cały dzień w podróży o małym śniadaniu i bananach. Szybka kolacja i do łóżka. Nie było siły na nic więcej.
Hotel Passiaggio ma świetną lokalizację, tuż obok night marketu, 3 min od Pub Street.

Dzień 2.

Adam rano znalazł kierowcę tuk tuka, który miał nas obwieźć po wszystkich najważniejszych świątyniach znajdujących się w obrębie miasta Angkor. Kupiliśmy bilety na jednodniowe zwiedzanie (bilety 20$ ). Nie zaczęliśmy zwiedzania od najsłynniejszej świątyni Angkor Wat z kilku powodów: z samego rana unosiła się lekka mgła, położenie słońca uniemożliwiłoby zrobienie dobrych zdjęć, a poza tym tłumy turystów zaczynają właśnie od tej świątyni. Rocznie Angkor odwiedza ponad 2 miliony ludzi, wychodzi więc, że dziennie przez miasto przechodzi 6000 os. Tłoczno.
Angkor (Angkor znaczy "święte miasto") jest to największe miasto przedindustrialnego świata istniejące w latach 802 do 1432 roku. Siedziba władców dawnego imperium Khmerów. W czasach swojej świetności zamieszkiwane było przez ok 1 mln mieszkańców. W niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach miasto opustoszało i zostało pochłonięte przez dżunglę.

Nie będę pisać co warto zwiedzić w Angkor, byliśmy tam tylko jeden dzień, co pozwoliło na zobaczenie najważniejszych obiektów. Zrobiliśmy tzw. small round. Jedyne co mogę powiedzieć to na pewno warto jest się przejść po tych budowlach na spokojnie, bez pośpiechu. Wejść w różne zakamarki. Podziwiać zdobione płaskorzeźbami ściany. Przechodzić między kolumnami. Po prostu patrzeć i podziwiać. Bo jest na co.
Miasto robi olbrzymie wrażenie. I najlepiej ubrać długie spodnie, bo nie wpuszczają do niektórych świątyń w szortach i bluzkach bez rękawków.
Łatwo zauważyć i odczuć jaką siłę ma tu dolar. Nasz tuk tuk został zatrzymany przez policję. Kierowca powiedział nam, że sprawdzają ważność licencji i dodał z uśmiechem, że on nie ma żadnej licencji. Po czym wręczył policjantowi 1$ łapówki. ! Ciekawe, co by na to powiedziała polska drogówka.
Za cały dzień nasz kierowca wziął od nas 15$ i to jest normalna stawka. Niektórzy próbują naciągnąć na więcej.

Po długim dniu, wzięliśmy prysznic i udaliśmy się na masaż stóp. Ceny jeszcze niższe niż w Tajlandii- wszystkie masaże za 5 $. Dobry relaks dla zmęczonych nóg. A potem kolacja z naszymi nowymi znajomymi z Krakowa. W knajpce Lim Kim znajdującej się tuż przy old market zjedliśmy niezłą kolację- cena każdego dania ok. 3$ i oczywiście piwo za 50 centów. Była to lokalna restauracja, w której pracowała i mieszkała cała rodzina.
Jedzenie przynosił nam czternastoletni chłopiec, który w chwili przerwy odrabiał lekcje. Jak zrobiło się pusto, wziął prysznic w restauracyjnej toalecie i wrócił do zadania domowego. Od 6 rano w szkole, potem praca do wieczora, lekcje i spać. Dzieciaki tutaj nie mają lekko, bo nasz kelner nie był wyjątkiem.

Dzień 3.

Od rana trochę relaksu na basenie. Potem drobne zakupy i spacer po okolicy. Wieczorem czeka nas nocny autobus na południe Kambodży. Do nadmorskiej miejscowości Sihanoukville. Bilet za 11 $ z miejscem leżącym. Zobaczymy jak będzie.
Od czasu kiedy Adam tu był ostatni raz, czyli 12 lat temu, Siem Reap bardzo się rozbudowało. Z dwóch hoteli i sklepów postało duże i tłoczne miasto z hotelami każdej kategorii, licznymi restauracjami itp.
Wieczorem przyjechał po nas pickup (spóźniony o pół godz.), który miał nas podwieźć na stację autobusową. Zebraliśmy kilka osób po drodze i dojechaliśmy na miejsce. Jak się okazało, nie była to stacja, tylko zwyczajne skrzyżowanie w środku miasta, gdzie czekał na nas prawie już pełny autokar. Jak tylko znaleźliśmy się w środku, nie mogliśmy się powstrzymać ze śmiechu. Takie pojazdu jeszcze nie widziałam. Dwa rzędy łóżek na dwóch piętrach. Nie można było się na nich zupełnie wyciągnąć, jedynie przyjąć pozycję na wpółleżącą. I znowu mój niski wzrost ma swoje plusy. Wysoka osoba przy standardach azjatyckich może mieć problem z pomieszczeniem się.
Ruszyliśmy. Trochę bujało, ale nie było tak źle. Na pewno lepiej niż na zwykłych fotelach. Z samego rana dotarliśmy do nadmorskiej miejscowości Sihanoukville.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 31 komentarzy31 1018 zdjęć1018 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
22.07.2015 - 07.08.2015