Wróciliśmy z ślicznego Nusa Lembongan do zatłoczonej Kuty. Wcześniej nam się wydawało, że jest głośno i tłoczno. Teraz dwa dni przed sylwestrem było dużo gorzej. Wracając z Sanur (portu) taksówkarz wysadził nas 5km wcześniej i wziął połowę umówionej ceny, bo przez korki dojechalibyśmy do hotelu o północy.
Upał, tłok i ciężkie plecaki potwornie nas zmęczyły. W hotelu okazało się, że pomyliśmy się i mamy rezerwację na 1 noc. Na ostatnią, a właściwie na ostatnie pół nocy, bo lot mieliśmy z samego rana, nie mieliśmy miejsca. Sprawdziliśmy sto razy bokking.com wszystko było zajęte albo zbyt drogie, żeby wziąć na kilka godzin. Zrobiliśmy długi spacer i coś znaleźliśmy. Blisko Sky Garden, czyli największej imprezowni w mieście. Na pewno będzie spokojnie.
Ostatnia noc faktycznie była krótka. Spałam chyba z 3 godz, Adam wcale. Przez cienkie ściany słyszeliśmy: awanturę na ulicy, samochody, wrzaski pijanych turystów i jednoznaczne dźwięki od sąsiadów z pokoju obok. Dodatkowo udzielił się nam trochę stres przed lotem. Lecieliśmy Air Asia, w dodatku praktycznie tą samą trasą, co samolot, który spadł kilka dni wcześniej.
Żegnamy się z Bali. Było super. Czy wrócimy? Może kiedyś. Jednoznacznie stwierdziliśmy, że jest to fajne miejsce, ale na pewno nie jest to wyspa, jakiej się spodziewaliśmy. Nie jest to rajska wyspa z pięknymi plażami, genialnym jedzeniem. Jedzenie szybko nam się znudziło, mieliśmy wrażenie, że ciągle jemy to samo. Plaże, nie mówiąc o Gili i Nusa Lembongan, są po prostu kiepskie- albo czarne, wulkaniczne albo brudne i zaśmiecone. Ceny są dużo wyższe niż gdzie indziej w Azji, wina turystów m.in. z Australii, dla których i tak jest tanio. A ludzie lokalni, zwłaszcza w Kucie i okolicach, przyzwyczajeni do obcokrajowców, próbują ich naciągnąć lub oszukać oferując dużo droższe ceny za towary czy usługi. Zachwycił nas Ubud, który mimo wielu turystów utrzymuje swój klimat i spokojną atmosferę. Szkoły jogi, pola ryżowe i wyśmienite organiczne jedzenie. Podobało nam się także, że Balijczycy mimo postępu i zmian w stylu życia, są bardzo wierzący i ciągle celebrują swoje święta, oddają kult bogom i duchom. Nie robią tego na pokaz, tak są nauczeni i dla nich jest oczywiste, że dzień należy rozpocząć od złożenia ofiary.
Wiza nam się prawie skończyła, więc i tak nastał czas, aby opuścić Indonezję. Jest jeszcze kilka ciekawych wysp, do których chętnie byśmy pojechali np. Papua, ale to za jakiś czas.