Wracając z Wilsons Prom szukaliśmy miejsca, aby spędzić ostatnią noc przed przyjazdem do Melbourne. Pierwszym większym miasteczkiem na naszej drodze był Inverloch i w centrum miasta zaparkowaliśmy nasze auto. Poszliśmy na fish tym razem bez chips w małej lokalnej smażalni. Ceny dużo niższe niż w miastach, a ryba była smaczna.
Siedząc w parku spotkaliśmy wiele młodych osób, które nas zaczepiały i pytały czy idziemy razem do pubu. Skąd to zainteresowanie? Nie wiemy, ale chcieliśmy normalnie wstać rano, więc za każdym razem dziękowaliśmy grzecznie.
Rano w miasteczku, tuż obok naszego auta odbywał się targ ze zdrową żywnością, na który schodzili się mieszkańcy całymi rodzinami. Była to niedziele, więc i park zapełniał się rozbawionymi dziećmi. Miło popatrzeć, że Australijczycy lubią spędzać czas na świeżym powietrzu. Spotykają się w parkach na barbecue, gdzie dorośli mogą pobiesiadować, a ich pociechy poszaleć na placach zabaw.