Sobotę postanowiliśmy spędzić w Parku Narodowym Wilsons Promotory, zwanym Wilsons Prom lub po prostu The Prom. Znajduje się ponad 200 km od stolicy stanu Wiktoria i słynie z przepięknych plaż. Przed przyjazdem wiedzieliśmy tylko, że jest tam ładnie i warto zobaczyć (polecili nam znajomi z Krakowa :)). Chcieliśmy się przekonać dlaczego wszyscy zachwalają to miejsce.
Wejście do Parku jest bezpłatne. Droga do niego wiodąca kończy się dużym kempingiem z punktem informacyjnym, sklepem i parkingiem. W informacji dowiedzieliśmy się, że park jest idealnym miejscem do wspinaczki, wycieczek pieszych i do relaksu na plaży. Wybraliśmy opcję- plaża z ewentualnym krótkim spacerem, na nic innego nie byliśmy przygotowani. Przekroczyliśmy granicę kempingu i ujrzeliśmy to o czym wszyscy mówili. Zatoka otoczona zielonymi wzgórzami i olbrzymimi skałami. Szeroki,płaski i utwardzony pas piasku, płytka, idealnie błękitna woda. Zaniemówiliśmy. Przepięknie. Mimo ludzi porozrzucanych po całej plaży, można było się poczuć tak, jakby nikogo innego tam nie było. Określenie "szeroka" nie jest wstanie opisać wielkości tej plaży. Przeszliśmy się kawałek i znaleźliśmy miejsce na lunch. Wielkie kamienie w prawym kącie. Zatoka nosiła nazwę Norman Bay. W ulotce doczytaliśmy, że jest tu wiele pięknych zatok, a tak jest jedną z największych. Postanowiliśmy jeszcze sprawdzić jak wygląda kolejna o nazwie Squeaky Beach. Prowadziła do niej 2,5 kilometrowa ścieżka przez las o lekkim nachyleniu. Trasa nietrudna i przyjemna do spaceru. Po drodze spotkaliśmy sporą jaszczurkę, co jest dobrym znakiem. Ktoś nam powiedział (o ile to prawda), że tam, gdzie są jaszczurki to nie ma węży.
Ścieżka się skończyła i zobaczyliśmy niesamowitą scenerię. Gigantycznej wielkości skały wyglądające tak jakby spływały do oceanu. Jedna nałożona na drugą jakby to były małe kamyczki. Nie da się tego opisać, bynajmniej mi zabrakło słów. Pozostaje mi tylko dodać zdjęcie. Plaża dużo mniejsza, ale z jaśniejszym piaskiem.
Wracając tą samą ścieżką spotkała nas niespodzianka. Kangur stojący na naszej drodze. Przez chwilę mogliśmy na niego popatrzeć, bo nie zauważył nas od razu. Potem uciekł w gęste zarośla.
Zdecydowanie polecam to miejsce, warto przyjechać tu choćby na jeden dzień, bo park oferuje wiele. Można spacerować, wspinać się- wgłębi lądu są ciekawe trasy, w tym do nocnego hikingu, surfować, pływać kajakiem po rzece lub po prostu spędzić cudowny dzień na plaży blisko natury.
Wiele osób przyjeżdża tu na cały weekend i zostaje na noc na kempingu. My skorzystaliśmy z punktów sanitarnych, ale z noclegu zrezygnowaliśmy- musielibyśmy zapłacić 59$ za noc.