Geoblog.pl    Krokwnieznane    Podróże    Dubaj- Sri Lanka - Australia i Azja Płd- Wsch    Great Ocean Road
Zwiń mapę
2014
27
lis

Great Ocean Road

 
Australia
Australia, Apollo Bay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24482 km
 
Wjechaliśmy na Great Ocean Road- najsłynniejszą trasę widokową w Australii. Mieliśmy nadzieję, że przez całą drogę będziemy mogli podziwiać wybrzeże z okna samochodu. Okazało się, że nad samym oceanem jedzie się dopiero pod koniec (jadąc od Ade. do Mel.).
Od miejscowości Peterbourgh zaczynają się główne atrakcje, czyli przepiękne klify i samotne skały na oceanie. Każde ważniejsze miejsce jest oznaczone, więc jadąc drogą nie da się przegapić zjazdu na parking, z którego ścieżka prowadzi do punktu widokowego.

Pierwszym z nich był Bay of Islands, wielkie skały wynurzające się z wody, wyglądające tak jakby ktoś odciął je równo nożem od lądu i przesunął kawałek w stronę wody. Kolejny punkt to London Bridge - samotna skała przypominająca most, która jeszcze nie dawno była połączona z lądem. Na początku lat 90' część łącząca runęła i uwięziła na szczycie dwójkę turystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, dzięki długiej, ale sprawnej akcji ratunkowej. Potem obejrzeliśmy The Arch, Loch Ard Gorge i wreszcie słynnych 12 Apostołów (Park Narodowy Port Campbell). Liczba 12 może być myląca, ponieważ nie odzwierciedla rzeczywistej liczby skał. Nazwa nawiązuje do tego, że kolumny stoją blisko siebie. Przepiękne wybrzeże warte uwagi.

Trasa GOR odbiła w głąb lądu i przed nami pojawiły się zielone pastwiska z owcami i krowami, spokojne maleńkie wioski i lasy eukaliptusowe. Kolejnym celem była latarnia na przylądku Otway. Do niej prowadziła droga przecinająca właśnie taki las eukaliptusowy, gdzie podobno koale z drzew spadają (z relacji Jowity). I rzeczywiście, szybko zobaczyliśmy trójkę podróżnych stojących na ulicy i patrzących na drzewo. Na gałęzi siedziała Koala-mama i koala- baby. Obie wtulone w siebie, śpiące w najlepsze. Na drzewie obok coś się ruszyło, więc szybko podeszliśmy i ujrzeliśmy kolejnego misia, tym razem rozbudzonego i wcale nie wystraszonego naszą obecnością. Pochodził po gałęzi, nawet zszedł na jedną bliżej, tak jakby chciał nam lepiej zapozować do zdjęcia. Nagle zerwał się i pomknął na sam szczyt, gdzie jak się okazało siedziało jego maleństwo. Wskoczyło mamie na grzbiet, by razem zejść do nas niżej. Oba misie patrzyły na nas z zaciekawieniem i chodziły po gałęzi pozwalając nam na zrobienie zdjęć z bliska. Niezły pokaz. Normalnie dwie fotomodelki.
Cudownie było popatrzeć na zwierzaki w ich naturalnym środowisku. Ciężko było oderwać wzrok, wejść do auta i jechać dalej.
W kierunku latarni mogliśmy zaobserwować na drzewach wiele koali. Pierwszy raz w Australii znaleźliśmy się w miejscu, gdzie można było spotkać misie i to jeszcze w takiej ilości.
Podekscytowani spotkaniem ze zwierzakami, zrezygnowaliśmy z wejścia na latarnię (bilet 22$). Była to niewysoka biała budowla zakończona czerwoną kopułą. Podobna do wielu innych, które mieliśmy spotkać jeszcze na wybrzeżu.

Dojechaliśmy do Apollo Bay, zrobiliśmy małe zakupy i ugotowaliśmy sobie szybką kolację. Apollo to małe miasteczko na wybrzeżu posiadające ładną, długą, piaszczystą plaże, które o godzinie 17 zupełnie zamarło. Wszystkie restauracje i sklepy się zamknęły. Ludzie zniknęli z ulicy, a auta zaparkowane na parkingu zaczęły odjeżdżać. Podeszła do nas dziewczyna i zapytała, gdzie zamierzamy spędzić noc. Powiedziała nam, że jeśli tu zostaniemy to dostaniemy mandat 200 $. Nikt z nas tego nie chciał. Zaoferowaliśmy, że razem poszukamy miejsca. Zawsze raźniej. Musieliśmy wyjechać kawałek za miasto. Na każdym parkingu znajdował się znak o zakazie campingu.
W końcu znaleźliśmy nieoznakowaną zatoczkę, pomiędzy drzewami, na których siedziało stado kakadu. Zaryzykowaliśmy i zostaliśmy tam na noc. Zapoznaliśmy się bliżej z dziewczynami: dwie Niemki, Francuzka i Filipinka. Poszliśmy zobaczyć plażę, do której droga prowadziła przez płatny camping, zupełnie niepilnowany. W ten sposób znaleźliśmy miejsce na poranny prysznic.
Dziewczyny narzekały na swoje stare auto (10 lat więcej niż nasze. wow!), mówiły, że niedługo im padnie zupełnie. Od słowa do słowa i padła pierwsza oferta kupna naszej Toyoty. Ledwo wstawiliśmy ogłoszenie, otrzymaliśmy kilka telefonów i wiadomości, a teraz pół żartem pół serio chęć kupna. Może nie będzie tak źle ze sprzedażą.

Rano dziewczyny potwierdziły chęć zakupu auta i to bez targowania. Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na poniedziałek w Melbourne. Może się nie rozmyślą do tego czasu, kto wie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 31 komentarzy31 1018 zdjęć1018 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
22.07.2015 - 07.08.2015