Kandy, duże miasto w centralnej części Sri Lanki. Hałas, tłok i brud. Zdecydowaliśmy, że lepiej poczujemy klimat tego miejsca jak wyjedziemy za miasto i zamieszkamy na otaczających je wzgórzach. Po ciężkiej drodze tuktukami- duża ilość zakrętów, wąskie przejazdy, niekiedy brak asfaltu oraz spore wzniesienia dały ostro w kość nam i trójkołowcom. Tak, że chłopacy musieli pchać pojazd. Ale dotarliśmy do celu. Znaleźliśmy piękny guest house Sri Kandyan prowadzony przez Niemca, który mieszka tu od kilkunastu lat z żoną Lankijką. Ładne, czyste pokoje, piękny widok z balkonu i ciepła woda (hurra!) za 60 zł od pary. Poczuliśmy się trochę jak w domu.
Następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę po okolicy. Nasz właściciel załatwił nam busa z przewodnikiem i udaliśmy się w stronę herbaty. Kręte drogi, piękne krajobrazy tropikalnego lasu, liczne wodospady urozmaicały nam drogę. W tym rejonie jest bardzo dużo plantacji herbaty, którą zbiera się przez cały rok. Intensywne opady i łagodniejszy klimat dają idealne warunki dla roślin. Zatrzymaliśmy się pod jedną z plantacji. Załapaliśmy się na ważenie i przerzucanie liści do ładniejszych worków. Kobiety przynosiły pełne, plastikowe worki i ustawiały się w kolejce by oddać plony, a następnie wracały z powrotem do pracy. Boso i worem na plecach.
Podeszliśmy bliżej przyjrzeć się ich pracy. Z uśmiechem na twarzy zrywały dla nas listki i pozowały do zdjęć, by potem cicho szepnąć: "money, money". Trudno było odmówić. Dla nas była to atrakcja, dla nich okazja na napiwek.
Odwiedziliśmy także fabrykę herbaty Glenloch, w całości ufundowaną przez rząd. Dlatego też turyści nie płacą za wizytę i degustację, mogą jedynie dać napiwek do skrzynki zamkniętej na kłódkę.
Proces suszenia herbaty jest ciekawy, ale pracochłonny. Z tych samych liści można zrobić herbatę białą (z najmłodszych listków, nierozwiniętych), zieloną (z jasnozielonych, świeżo wyrośniętych liści) i czarną (z najbardziej dojrzałych liści). W Glenloch wytwarzają tylko czarną herbatę w procesie składającym się z 5 etapów: sortowanie, osuszanie, mielenie, fermentacja i selekcja + pakowanie do worków 65 kg. Aż 80% herbaty jest eksportowana do Europy. Napiliśmy się filiżanki naturalnej herbaty, zachwytu nad smakiem nie było. Jak dla mnie zwyczajna, mocna czarna herbata.
Pojechaliśmy na punkt widokowy, gdzie można było podziwiać 3 różnej wielkości wodospady na tle wspaniałej roślinności i ostrych skał. Sama natura.
Pogoda się popsuła, zaczęło padać, więc przerwaliśmy naszą wycieczkę i wróciliśmy do hotelu. Z balkonu obserwowaliśmy potężne pioruny. Zrobiło się mroczno. Mgła wypełniła dolinę i pokryła szczyty gór. Na niebie pojawiło się wiele nietoperzy wielkości dużych ptaków. Początkowo myśleliśmy, że to kruki lub inne ptactwo. Jednak gdy jeden z nich przeleciał nad naszymi głowami, nie mieliśmy wątpliwości. Niezwykły widok. Trochę strachu napędził nam jeden niewielki nietoperz, który wleciał do naszego domu i obijał się od ściany do ściany. Uciekłyśmy z Gosią do pokoju. Przecież podobno lubią wplątywać się we włosy. Na szczęście nasz gospodarz przegonił nieproszonego gościa.
Ze względu na to, że nasz hotel był oddalony od miasta i trzeba było brać za każdym razem tuktuk, stwierdziliśmy, że wieczór spędzimy w domu. Ugotujemy coś europejskiego- spaghetti po bolońsku i zaprosimy naszego gospodarza. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się kilku faktów o Sri Lance i życiu w tym kraju.
Następnego dnia udaliśmy się na pokaz lankijskich tańców. Godzinny spektakl z tradycyjną muzyką, śpiewami i tańcem. Były też salta, żonglowanie ogniem i chodzenie po rozżarzonym węglu. Zauważyliśmy miks wpływów afrykańskich, hinduskich i arabskich. Plus za ulotkę o przedstawieniu w języku polskim.
Kilka faktów o Sri Lance:
1. Mimo że alkohol jest tu trudno dostępny- można go kupić w specjalnych sklepach, a zakup jest dozwolony dla osób od 25 roku życia, jest on spożywany w dużych ilościach. Lokalny alkohol to arak coś pomiędzy wódką a whisky, lekko- słodki o złotym kolorze. Najgorszym wykroczeniem jest prowadzenie po alkoholu, grozi za to kara więzienia. Można jeździć przepełnionym autem, przekraczać prędkość, bez dokumentów i policja nawet nie zauważy, ale za alkohol ściga. To samo dotyczy narkotyków, za które można dostać karę śmierci, a mimo to można je kupić wszędzie. Co mogliśmy zauważyć choćby w Mirissie.
2. Zwykły robotnik zarabia miesięcznie około 16 000 rupii, czyli 400 PLN. Nasz gospodarz stale poszukuje ludzi do pracy u siebie w guest housie- sprzątanie, gotowanie, małe remonty, oferuje 25 000 rupii, czyli znacznie więcej niż przeciętnie. Ponadto zapewnia jedzenie i spanie. A i tak ciągle ma problem z pracownikami. Albo nie przychodzą i nie dają znaku życia, albo wymyślają wymówki typu chore dziecko, uroczystość rodzinna itp. Mimo duże biedy i niskiego standardu życia, po prostu nie chcą pracować.
3. Dla Lankijczyków najważniejsza jest rodzina. Często bardzo liczna- nawet do 10 dzieci. Na pierwszym miejscu ponad wszystkim jest rodzina, a potem długo długo nic. Dlatego też Gospodarz- Niemiec nie miał najmniejszych szans, żeby przytrzymać żonę w swoim kraju. Musiała być blisko krewnych, którzy się wspierają, pomagają wzajemnie, razem biesiadują i spędzają wolny czas.
4. Wszyscy na Sri Lance mówią po angielsku- była kolonia angielska. Choć słyszeliśmy, że młodzi ludzie nie chcą się uczyć tego języka i jego znajomość znacznie spada.
5. Kuchnia lankijska bazuje na przyprawach- w potrawach wyczuwa się odmienne smaki- ostry, słodki, kwaśny w jednym daniu. Niektóre dania (tak jak pisałam wcześniej) zawierają 27 rodzajów przypraw. Nie wiem czy przeciętny Polak nawet tyle zna.
6. Kierowcy jeżdżą jak „szaleni”. Tuktuki wyprzedzają autobusy, autobusy wyprzedzają samochody, każdy na każdego trąbi, a pieszy jest najmniej istotnym uczestnikiem ruchu- musi wymusić pierwszeństwo, żeby przejść na drugą stronę. Przy czym wszyscy się w tym bałaganie świetnie odnajdują.
7. Wielu rodowitych mieszkańców danego miejsca nie zna w ogóle ulic, drogi dojazdu czy określonych obiektów. Stąd kierowcy często błądzą. Np. w Kandy jest jedno duże jezioro w centrum miasta. Próbowaliśmy wytłumaczyć kierowcy, że blisko niego jest dom kultury, do którego chcieliśmy dotrzeć. A on nam powiedział, że nie wie gdzie to jest, a na mapę spojrzał tak jakby pierwszy raz ją widział. (A był to rodowity mieszkaniec Kandy).
8. Lankijczycy posiadają wiele imion. Nasz przyjaciel Nilan ma tylko 4, ale bardzo często pełne imię i nazwisko składa się 7-8 słów. Imiona lub ich skróty trzeba umieścić (w odpowiedniej kolejności) na wszystkich ważnych dokumentach ( urzędowe, bankowe, poczta) . Więc jeśli chcemy wysłać komuś przelew lub list lepiej się upewnić ile imion powinno się znaleźć i jaka jest ich kolejność.